26 lutego 2012

5. Sowa gorejąca



Tak, wiem- przegapiłam aktualke tydzień temu, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że to był naprawdę ciężki tydzień…
Nie wiem, czy widać, że dzisiejsza plansza nie jest robiona cienkopisem… musiałam zrobić wszystko zwyczajnym czarnym długopisem za 40 groszy i zaczarować coś farbami, kredką bambino i picasą… Chyba coś tam mi wyszło, chociaż jestem zła, bo to nocne niebo miało być czerwone, a wyszedł róż…
No i ta przeklęta sowa.
Miał to być smok, potem zmieniłam koncept na feniksa- podobnego do płonącego łabędzia ptasiora, ale nie mogłam jakoś tego narysować, więc strzeliłam płonącą sowę, która wcale nie wygląda jakby płonęła…
Czemu nie mam cienkopisów?
Ano, mam ja ci kolegę, który wraz z drugim kolegą podprowadzili mi “obytrzy” tanie cienkopisy i mojego ukochanego cienkopiso-grubasa, którego podwędziłam tacie…
To zabawne, że jeszcze trzy miesiące temu nie wyobrażałam sobie rysowania czegokolwiek cienkopisem- tylko długopis wchodził w rachubę.

Jutro wszyscy moi znajomi jadą na zawody… będzie trzeba zbunkrować się na w miarę czystym kawałku podłogi obok grzejnika i zaopatrzyć w szkicownik i ołówek.
Albo wezmę książkę ze sobą…
Będzie ciężko…

PS. Tak, ta sowa ma trampki... nie, to nie pomyłka. Później to będzie wytłumaczone ;)

11 lutego 2012

4. Tak naprawdę to są getry, ale słowo rajtuzki pachnie epickością



Może nie widać, ale ta plansza kosztowała mnie wiele nerwów i dwa razy więcej niecenzuralnych słów ciskanych w eter…
Przy rysowaniu nie mogłam wybrać żadnej z wymyślonych wersji, potem pogięłam gotowy lineart gumując szkic spod niego… a cyrki przy malowaniu farbą tła to zasługują na oddzielny komiks- działo się wszystko- drastyczne rozmazywanie się cienkopisowego lineartu, kurczenie się kartki, przypadkowe kapnięcie farby nie tam, gdzie powinna skapnąć i ciekawie wyglądające fioletowe plamy tła po przypadkowym maźnięciu miejsca potraktowanego cienkopisem.
Skanowałam ją 3 razy, a za każdym razem coś nie pasowało- a to jakoś tak śmiesznie się zwinęło, że z zewnętrznej ramki zrobił się trapez, a to urżnęło pół pierwszego kadru, a to nie przycisnęłam i wszystko wydawało się rozmyte…
Cuda na kiju działy się też przy retuszu- raz zawiesił mi się program i się wyłączył, potem jak już byłam bliska końca, to bateria w lapku się wyczerpała…

No po prostu miałam ochotę cisnąć to w cholerę.
Ale jakoś przetrwałam i wszyscy moi czterej obserwatorzy mogą się cieszyć świeżutką planszą.

A tak btw: miałam już ponad 100 wejść!


A, no i mam na samym dole bloga zaistalowane akwarium z wiecznie głodnymi rybkami... Taki tam bajerek zamontowałam dla beki ; ]

4 lutego 2012

3. I jak tu nie kochać kierowców?




(ten akapit można spokojnie ominąć jako iż Są to sprawy “gówno obchodzące” przeciętnego czytelnika)
Oto i trzecia plansza Metalowych Ciasteczek… włożona do skanera jeszcze mokra od farby :
Może ktoś zauważył, że dodałam cieniowanie i ogółem jakby bardziej się przyłożyłam. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: dostałam słuchawki.
Ale co mają słuchawki do jakości rysunku? Ano to, że mogę się skupić tylko na rysowaniu i nie wkurzam się, że rodzinka mi hałasuje nad głową. Muzyka jest o niebo lepsza niż dźwięk przewalanych garów, brzęczący telewizor, stukanie pazurów różnorakich zwierzaków po panelach i Bóg wie co jeszcze…
Poza tym, to postanowiłam nie bawić się w play-listy i po prostu włączyłam “wszystkie ścieżki” w moim MP4 pozwalając, żeby muzyka leciała alfabetycznie…
Okazało się, że mam nagrane na niej kilka perełek, no i to, że po czyszczeniu ostało się jeszcze kilka kawałków reggae i hip-hopu, czy też jakieś wesołe mixy tychże. Z łezką w oku wysłuchałam trzy razy pod rząd “Bilet” Jamala i “N!legalna“ Natural Dread Killaz, z którymi wiąże się wiele słodko-gorzkich wspomnień.
Odnalazłam też “Bongo Buch” Firmy i z zaskoczeniem stwierdziłam, że dalej pamiętam na pamięć cały tekst. Z tą piosenką wiążą się same bolesne wspomnienia o pewnym śmieciu, przez którego w przeciągu ostatnich 2 tygodni schudłam 4 kilogramy…
No i mogę wreszcie docenić solówki Motörhead.
Tak więc ja, jako zdeklarowana miłośniczka Metalu odkryłam, że moi dawni bogowie muzyki (Jamal, Natural Dread Killaz, Grubson, Fenomen i DKA) mogą sobie współegzystować spokojnie z Motörhead, Dope, KoЯnem, Nirvaną i Gorillaz : )

A tak poza moimi egzystencjalnymi rzygami, to:
Po pierwsze: magią Bloggera uczyniłam, że każdy może sobie komentować- nie tylko użytkownicy serwisu- tak więc nie wstydźcie się i komentujcie : )
Po drugie: mam aż dwóch obserwatorów, którym dzięki wielkie za to, że chce im się oglądać ten mój skromny komiks.
Po trzecie: mój blog został wyświetlony dokładnie 64 razy! Juhu!
Po czwarte: Zastanawiam się, czy dodać Metalowe ciasteczka do top listy komiksów, ale trochę obawiam się, że to nie ma sensu…
Po piąte: blogger brzydko niszczy jakość po tradycyjnym kliknięciu i plansza jest nieczytelna, polecam prawym przyciskiem myszy włączyć planszę w nowej karcie/oknie- to bardzo pomaga ; )
Po szóste: Zastanawiam się, czy czasem nie przeszarżowałam z komputerowym retuszem? Wiecie, ten ziarnisty efekt… jeśli tak, to piszcie.
Po siódme- sorki, że postaci wszędzie wyglądają inaczej, ale dopiero się ich uczę, więc…
ok, idę rysować bohaterów opowiadania Wilczycy… Kto ciekawy, może sobie zajrzeć na
http://opowiadania-nietykalnej.blogspot.com/
Niedużo tego, ale działa na wyobraźnię i wciąga...

1 lutego 2012

Beznosa masakra

Dzisiaj w ramach odsapnięcia od intensywnego treningu rysunku (dłonie, sylwetki, jakaś martwa natura-wiecie, potrzeba samodoskonalenia) postanowiłam zrobić trzecią część komiksu. Zaprojektowałam rozkład kadrów, stworzyłam postać kierowcy autobusu, którego obdarzyłam sporym nochalem… a gdy wyjęłam dwie poprzednie części i chciałam zacząć rysować, zauważyłam, że bohaterowie nie mają nosów! Ba, nawet jak rysowałam profil Felicji (tzn, tej z czarnymi włosami) to nie narysowałam nosa! Nie wiem, o czym ja wtedy myślałam… Chociaż może wpływ na to miało to, że pierwotna Felicja i Aleksander nie mieli nosów, bo nauczyciel matmy kazał mi schować szkicownik przed dorysowaniem ich, a potem nie chciało mi się dorysowywać do reszty obrazków?
Tak czy inaczej, mam tu trzy bardzo szybkie szkice postaci, które na razie się pojawiły i nie wiem sama, czy z tymi nosami im do twarzy?






jak sądzicie? Komiks bez nosów, czy jednak je rysować?