Kochani Wy moi. W bursie nie mam internetu i nie mam też w nim czasu... W sumie, to żyję w spartańskich warunkach, bo mamy jedną łazienkę na 40 osób, nie mamy szaf, a remont tak naprawdę trwa cały czas.
Uwierzcie, że to nie jest fajne, kiedy otwierasz okno i zamiast świeżego powietrza wlatuje do pokoju tona styropianowych kuleczek i panie lekkich obyczajów ciskane przez panów majstrów ;)
Ale jest naprawdę pięknie. Czuję, jakbym znała tych wariatów z którymi mieszkam co najmniej kilka lat. Nikt nie patrzy na mnie jak na dziwaka, nikogo nie dziwą moje schizy i jest wspaniale.
Kiedy wracam do domu na weekend to robię prace na podstawy projektowania, albo wkuwam angielski coby PanZFajnymZarostem nie wlepił mi pały, bo piszę dzikie R na tablicy...
Tak więc pracy od groma.
Ale ale! Metalowe ciasteczka na pewno nie konają. Przeciwnie- mam kilka fajnych pomysłów i mam zamiar wprowadzić je w życie. Tylko to to trudne, kiedy wstaje się o 5 żeby wyrobić się ze wszystkim, ma się trzy razy w tygodniu 9 godzin, a radujemy się, kiedy mamy 7 godzin... I kiedy po prostu trzeba się uczyć, coby potrafić zarobić na chlebek w przyszłości ;)
Mam nadzieję, że wyrwę trochę czasu w bursie na narysowanie planszy, co może być utrudnione biorąc pod uwagę, że mamy tylko jedno jedno biurko na trzy osoby w pokoju XD
Pa, pa! Trzymajcie się cieplutko.
P.S. JESIEŃ! Nareszcie jesień! Można wywlec glany zza fotela : )